Figi, które kupiliśmy na przydrożnym straganie. Zapewne cena specjalnie dla nas była nadmiernie wysoka. Jednak smak świeżych fig był nieporównywalny do tych suszonych, które jadłam w Polsce.
Czasami przy wprawnym oku można było sięgnąć po figę z drzewa.
Śniadania zazwyczaj przygotowywaliśmy sobie sami. Nie jedliśmy nic nadzwyczajnego, jak zresztą widać. Oryginalna nutella przywieziona z Polski, którą oczywiście jadłam łyżeczką na koniec śniadania.
Śniadanie czas zacząć. Chorwacka szynka czyli Dalmatinski pršut bardzo intensywna
w smaku i słona. Przed suszeniem moczy się ją w naturalnej solance.
Dojrzewa w powiewach silnego, morskiego wiatru.
Na takich wakacjach nie można sobie odmówić owoców morza. W końcu tu są najlepsze. Kalmary z ziemniakami i cukinią /jednym z moich ulubionych warzyw/ oraz krokietami.
Targ rybny. Tak fantazyjnych rybich kształtów chyba jeszcze nie widziałam.
A tu już krewetki w wydaniu restauracyjnym.Chyba były najlepsze z całej tej sałatki.
Po raz pierwszy miałam okazję spróbować makreli pieczonej, a nie wędzonej.
Te krewetki kosztowały mnie sporo. Nie za wiele się najadłam, ale nie o to chodziło. Dostałam specjalne szczypce do ich obierania, ale i tak jadłam je palcami.
Najbardziej widowiskowy sklep, strasznie lubiłam do niego zaglądać dopiero wieczorem. Czy zawartością tych butelek był olej czy też tradycyjna wódka Rakija, nie zdążyliśmy się przekonać.
Jakby ktoś nie wiedział to tak właśnie rosną kapary, w murze.Poniżej zbliżenie.
Typowe danie w chorwackiej restauracji, kawał mięsa w środku bodajże z serem i do tego obowiązkowo sos pomidorowy z dodatkami na liściu sałaty.
Na drzewach można było zobaczyć mandarynki, niestety jeszcze niedojrzałe.
I kiwi
A to był największy deser jaki w życiu jadłam. Ponieważ nie przepadam za bitą śmietaną poprosiłam aby deser zaserwowano bez niej. Trzeba było usadowić te wszystkie owoce w lodach.
Desery pozostałych też były widowiskowe.
Jak owoce morza, to koniecznie małże. Trzeba je dobrze przyprawić aby były smaczne, w przeciwnym razie będą jałowe. Tutaj okazały się trafnym wyborem.
Uwielbiam owoce morza. Świetny pomysł na blog :) Pozdrawiam Aniu :*
OdpowiedzUsuńUwielbiam Chorwację!!! Buźka siostra ;*
OdpowiedzUsuń