Jedno z najdroższych ciastek w moim życiu,ale smak i wygląd zapamiętam pewnie na zawsze. Ciężko było się dogadać gdy je kupowałam, bo pan nie mówił po angielsku, a ja po francusku.Ale daliśmy radę!
Co tu dużo mówić- napis nad moją głową mówi wszystko.
No i zajadamy żaby, które w smaku ktoś porównał kiedyś do mięsa kurczaka poniekąd trochę mogłabym się zgodzić. Jednak mięso jest o wiele delikatniejsze.
Nie brakowało jak widać również wegetariańskich restauracji.
No i słynne Cafe de Flore gdzie niegdyś jak i dziś pije tam kawę intelektualna śmietanka Paryża. Wtedy nie wypiłyśmy tam kawy,ale być może w tym roku się uda.
Kafejek nie brakowało
To była gorąca czekolada,ale bardziej przypominała gorące kakao.
Jak Francja to sery obowiązkowo.
No przy czym mogłam się zatrzymać??wiadomka -ciastkarnia!!!!!!!!
Już na ulicy można było się dowiedzieć co zjesz i ile zapłacisz.hehe.bardzo praktyczne.
Na Montmarze wszystkie kafejki i restauracje mają klimat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz