poniedziałek, 21 maja 2012

Bar mleczny Kalina

Dziś kiedy odwiedziliśmy Kórnik, poczuliśmy iż na głodniaka nie da rady go opuścić. Tak więc postanowiliśmy poszukać jakiejś restauracji. Większość była obsypana gośćmi komunijnymi w związku z tym zamknięta dla ludzi z zewnątrz. Natrafiliśmy na jedną otwartą restaurację, wyglądającą bardzo zachęcająco -Nestor. Jednak kiedy już wygodnie rozsiedliśmy się na patio przeglądając menu, pan kelner poinformował nas ,że czas oczekiwania może sięgać  nawet 45 minut. Wcześniej powiedziano nam, iż będziemy oczekiwać na zamówienie 30 minut. Hmy...Pan kelner wydawał się wyraźnie ucieszony z naszej rezygnacji. My za to coraz bardziej głodni i źli postanowiliśmy pojechać na obiad do domu. Jednak po drodze wpadliśmy na inny genialny pomysł, iż skoro jedziemy przez Dębiec odwiedzimy kultowy bar mleczny Kalina. Tam we trójkę zapłaciliśmy tyle co za jedną osobę w Nestorze. Wiadomo, trudno porównywać bar z taką restauracją, ale od razu humory nam się polepszyły. Bo czyż nie robi się weselej kiedy danie serwują Ci szybko,a  ze stolika słyszysz donośne SCHABOWY PROSZĘ ODEBRAĆ!!!!!!! Zamówienie nie było skomplikowane dewolaj z frytkami i surówką. Co prawda surówki wyglądały średnio świeżo, ale ja wybrałam tę najlepiej się prezentującą- z kapusty kiszonej. Muszę powiedzieć,że jak na danie za 15 zł było całkiem, całkiem. Zero wyrafinowania, po prostu zwykła porcja mięsa, ale zarówno mięso jak i frytki smakowały świeżo. Początkowo mocno się opierałam żeby tam pójść gdyż bary tego typu kojarzyły mi się głównie z osobami bezdomnymi. Jednak bar Kalina na Dębcu obfituje w osiedlowych gości i nie budzi złych skojarzeń. Liczyłam co prawda na kluski śląskie, których w menu niestety nie było.Jednak szybko znalazłam alternatywę. Początkowo myślałam, że dam sobie spokój z recenzowania tego baru, ale potem pomyślałam, że tego typu bary to już prawie miejsca kultowe. Zapewne specyficzne tylko dla naszego kraju. Poza tym bary mleczne polecane są wprzewodnikach typu  Lonely Planet, a to już o czymś świadczy. Myślę,że to nie jest zły pomysł zabrać tam jakiegoś gościa z zagranicy. Oczywiście jeśli jest wyluzowany i nie preferuje tylko i wyłącznie ekskluzywnych restauracji. Pamiętam, że kiedyś zaprowadziłam tam kolegę z Indii, aby spróbował typowo polskich specjałów. Myślę, iż był zadowolony zarówno ze smaków, których tam zakosztował jak i z cen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz