sobota, 30 czerwca 2012

Zupa cebulowa

Zupa cebulowa

6 lub 7 dużych cebul
6 lub 7 szklanek bulionu
tymianek
cząber
rozmaryn
pieprz
mleko lub słodka śmietana jak kto woli
ser żółty
białe pieczywo na grzanki /najlepiej bułki/
4 łyżki mąki i  pół szkl. wody do zaciągnięcia
oliwa z oliwek, trochę masła


Cebule obieramy i kroimy w kostkę podsmażamy w garnku z oliwą i masłem. Kiedy się zeszkli dolewamy bulion / ja robię go z kostki rosołowej/. Zupa gotuje się tak długo aż cebula zmięknie. W międzyczasie dodajemy przyprawy, najlepiej wg. uznania. Następnie mieszamy mąkę z wodą tak aby nie było grudek. Następnie wlewamy to do zupy i zagotowujemy. Na końcu dolewamy mleka lub śmietany. Dla mnie nie odłącznym dodatkiem do tej zupy jest żółty ser, straty lub pokrojony w kostkę oraz grzanki. Pyszna i łatwa w przygotowaniu. Miammmmmmmm




środa, 27 czerwca 2012

Czechy -czyli knedliczki, brambory i piwo

Restauracje były raczej mało wykwintne, miały bardziej charakter gospód


Kafejka  luster, wyglądała trochę jak ze snu

Czeskie piwo trzeba koniecznie wypić w pijalni piwa. Czasem stoliki rywalizują między sobą kto wypije więcej.  Kelner nie pyta czy zaserwować jeszcze raz to samo, kiedy kończysz kufel on  przynosi już następny. Tak więc jeśli chcemy zakończyć na jednym, trzeba o tym poinformować.
Nie ma to jak smażony ser i gulasz


 Kruche ciastka  z rusztu


Przedstawiam piwo, ser, i placki ziemniaczane.


W pijalni. Coś pomiędzy pubem i restauracją. Pełne światło,dużo stolików, gwar no i piwo.



Jasne czy ciemne?




Kuchnia czeska okazała się bardzo ciężka i nie było w niej miejsca na odstępstwa w sztywno ustalonym menu. Jeśli nawet wymyślisz swoją innowację obsługa oznajmi Ci, iż to ze sobą nie chodzi i na tym kończy się twój koncert życzeń.  Warto spróbować tego co typowo czeskie czyli zupy czosnkowej, smażonego sera, piwa no i oczywiście absyntu.ps. Pozdrowienia dla Kamyka, który nas tam ugościł






niedziela, 24 czerwca 2012

W Gołębniku

Gołębnik to jedna ze stałych kafejek, które odwiedzam z przyjaciółmi. Jednak ostatniego wieczoru zaczynam się zastanawiać czy nie czas zmienić lokal. Sam wystrój jest bardzo przyjemny, ogródek też bardzo ładny i spokojny. Całokształt przytulny i można się w nim poczuć swobodnie. A co z jedzeniem? Chciałam zamówić ciasto. Sama nie wiedziałam jakie, spoglądam w repertuar, a tam zero zmian sezonowych./poza sernikiem w nowej oprawie, ale sernik można zjeść tam codziennie/. Miałam ochotę na lekkie ciasto z owocami, ale nie na jabłecznik czy gruszotkę, która jest w repertuarze cały rok. Ostatecznie za namową Ani zdecydowałam się na deser Amorino czyli biszkopty nasączone amaretto i kawą, kulką lodów waniliowych, z malinami, sosem tiramisu oraz bitą śmietaną. Zapowiadało się ciekawie. Efekt był dość smaczny jednak wbrew obietnicy w deserze nie było biszkoptów. Amaretto czy tiramisu też nie poczułam, zamiast tego było ewidentnie czuć tylko kawę. Pocieszałam się popijając caffe machiatto, przynajmniej w tym zamówieniu trudno było się pomylić. Co się okazało? nie tylko ja miałam nieco zmodyfikowane zamówienie. W deserze mojego przyjaciela zabrakło owoców, dostał je po upomnieniu się, na osobnym talerzyku. Jeśli chodzi o obsługę trafiliśmy na bardzo miłego chłopaka, który dość sprawnie ogarniał temat, i w miarę szybko dostarczył menu do stolika.Dużym problemem w Gołębniku jest zazwyczaj temat zauważenia gości, dlatego też czas przyniesienia menu przeciąga się niemiłosiernie. Tym razem wszystko przebiegło jednak bez problemowo. Jeśli chodzi o menu, myślę że jest w czym wybierać. Można zjeść śniadanie,deser, lekki lunch /w tym sałatkę, naleśniki itp/.  Jednak płacąc rachunek natrafiliśmy na kolejną  średnio przyjemną sytuację - kłótnię personelu.Hmy...Jedzenie dobre, choć personel średnio zorientowany  co włożyć do deseru aby był tym co obiecano w menu. Za to to co muszę pochwalić to tortilla przyjaciół, która smakowała mi wyśmienicie.
 Cena za mój zestaw to ok.20 zł


Gołębnik
Wielka 21  Poznań

czwartek, 21 czerwca 2012

Placek z truskawkami

Składniki
1 szklanka mąki
3/4 szklanki cukru
cukier waniliowy
6 jajek
trochę oliwy lub innego tłuszczu do wysmarowania blachy
truskawki
śmietana kremówka 250 ml lub 500 ml 

Sposób przygotowania
Ja dodałam pełno ziarnistą mąkę stąd cisto trochę się rozwalało, polecam mąkę pszenną. Ciasto będzie bardziej spójne, a i smak będzie delikatniejszy
Najpierw na parze ubijamy jajka z cukrem tak aby powstała gładka masa i cukier się rozpuścił. Następnie dodajemy przesypaną przez sitko mąkę i delikatnie mieszamy. Uzyskaną gładką i jednolitą masę wkładamy do formy i pieczemy ok. pół godziny w piekarniku o temperaturze 150 stopni. Kiedy ciasto wystygnie przekrawamy w poprzek i przekładamy wcześniej ubitą śmietaną kremówką, /do której dodajemy dopiero po ubiciu na sztywną pianę ok. 3 łyżek cukru/. Na śmietanę układamy truskawki i przykrywamy drugą połową ciasta. Można na wierzch również położyć warstwę śmietany i truskawek jak kto woli.


wtorek, 19 czerwca 2012

Kulinarne kino


Z czym to się je i czym to pachnie? Co prawda obiadu w kinie nie zjemy, ale zjemy od razu po seansie.  Wszystko to po to aby zaangażować wszystkie nasze zmysły. Zarówno wzrok poprzez wizualność, słuch poprzez  muzykę filmową jak i smak. Początkowo kiedy o tym usłyszałam podczas zeszłorocznej edycji Transatlantyka strasznie zafascynował mnie rodzaj kina tam pokazywanego. Właściwie trudno mi jednoznacznie go opisać. Czasami są to filmy dokumentalne, czasami fabularne. Plan jest jednak jeden - najpierw oglądasz film, a potem jesz kolację nim zainspirowaną. Pomysł zaczerpnięty został z festiwalu filmowego Berlinare. Zarówno tam jak i tu w Poznaniu nad wyborem filmów czuwa Thomas Struck.  Tak więc możemy być pewni doboru kina wysublimowanego.W tym roku odbędzie się pięć inspirowanych kolacji , a gotować będzie Krzysztof Rabek.  Na co dzień Rabek  pracuje w restauracji Hugo w Poznaniu. Jest fanem  idei Respect for food czyli gotowania z lokalnych produktów zgodnie z rytmem pór roku.
Jak zjeść i obejrzeć ?Wykupujesz bilet na kolację i film w cenie 12o zł .Kolacja składa się z czterech dań i odbywa się w hotelu Andersia, seans odbywa się wcześniej w Multikinie 51. Oprócz tego można będzie podczas takiego wieczoru porozmawiać z twórcami zarówno potraw jak i filmów.
Co można obejrzeć?
Pierwszy film to hiszpański dokument „Mugaritz B.S.O.” współreżyserowany przez jednego z jego bohaterów -  Felipe Ugarte. Na ekranie  perfekcyjnie splatają się dwa rodzaje sztuki: komponowanie muzyki i potraw.
Drugi z nich to  propozycja niemiecko – amerykańska „Oma & Bella” czyli portret dwóch starszych pań. Obie bohaterki przetrwały Holocaust, nadal mieszkają w Berlinie i gotują według starych, przedwojennych przepisów.
Nie zabraknie też kina azjatyckiego Joyful Reunion to film chińsko-tajwański,  gdzie losy dwóch pokoleń złączą się w doświadczeniu kulinarnym kuchni azjatyckiej.
„Jerusalem on a plate”,  to z kolei angielska propozycja. Film przedstawia postać  Yotam Ottolenghi, który podczas powrotu do swego rodzinnego miasta będzie odkrywał sztukę gotowania w skomplikowanej sytuacji polityczno-kulturowej.
I kolejny tym razem francuski film. Wydaje mi się najbardziej ciekawy. „Entre les Bras (Step Up to the Plate” czyli historia przekazywania restauracji z ojca na syna. Michael Bras główny bohater wielokrotnie nagradzany szef kuchni przekazuje, synowi nie tylko rodzinne tradycje, ale również relacje między ludzkie powstałe podczas czasu spędzanego w restauracji.

To już druga edycja festiwalu filmowego Transatlantyk i druga okazja aby nie tylko poobcować z tą kuchnią od strony wizualnej, jak również  namacalnie. Kino jest dość specyficzne być może nie każdy będzie się czuł nim zainteresowany. Ale ze względu na formę podania na pewno warte przeżycia. :))


Transatlantyk  odbędzie się w dniach 15-22 sierpień w Poznaniu

niedziela, 17 czerwca 2012

Belgia

Jeż powitalny dla mnie i Marcina, wiadomo jak Belgia to i czekolada.

Paczka belgijskich czekoladek wybieranych i pakowanych z prawdziwym namaszczeniem.

Czekoladki wybierasz samemu, nawet sztuk cztery wyglądają wytwornie i nadają się na każdy prezent. Kupiłam je nie wiedząc komu je podaruję. W końcu podarowałam je sama sobie w dzień swoich urodzin.

I pomyśleć, że tak się reklamuje jeden z Uniwersytetów w Antwerpii. Najlepsze piwa u nas, studenci przyjeżdżajcie!

Jakie piwo wybierasz? Wybór jest tak szeroki, iż nie będziesz wybrzydzać. Fanom piwa w Poznaniu polecam pub Jedynka. Co prawda knajpa nieco norowata, ale rodzai piw naprawdę sporo. Oprócz tych rodzimych piwa z całej europy.Belgijskie również.

Restauracja meksykańska w Antwerpii, mnie przyciągnęła kolorami.

 Belgijskie frytki z majonezem trzeba było spróbować!!





Stołowaliśmy się zazwyczaj w domu












Belgijskie gofry na ciepło, są o wiele cięższe niż te w Polsce.








A na deser herbata mocno miętowa.



Ze specjalną dedykacją dla Eweliny, bez niej nie było by tego postu i tej podróży.





sobota, 16 czerwca 2012

A Nóż Widelec

Już od dawna chciałam odwiedzić tę restaurację, gdyż jest niedaleko mnie a poza tym znajduje się w top 10 restauracji na blogu Zjeść Poznań. Zachęcona tymi recenzjami postanowiłam wreszcie odwiedzić to miejsce. Mimo, iż wcześniej przyjaciele mówili, iż jedzenie nie jest takie dobre jak zachwalają / podobno puree smakowało jak z paczki/ , postanowiłam się nie uprzedzać i podjechać tam jak tylko będzie okazja. Przybyłam w porze obiadowej,mimo to mogłam sobie dowolnie wybrać miejsce. Mile zaskoczyła mnie możliwość zjedzenia obiadu na dworze. Co prawda widok na dość ruchliwą Czechosłowacką średnio atrakcyjny, jednak w tak ciepłym dniu grzechem byłoby siedzieć w lokalu. Rozsiadłam się wygodnie i zastanawiałam się jak długo poczekam na menu. Ponieważ trochę mi się śpieszyło ruszyłam w kierunku lokalu aby wziąć je samodzielnie. Jednak w międzyczasie pani kelnerka była już koło mojego stolika. Jedyne co mnie trochę zirytowało to fakt, iż kiedy wyszłam na chwilę do toalety mój stolik zajął już inny gość.Przesiadłam się do innego stolika. Tylko dlaczego kelnerka widząc wcześniej, że tam usiadłam nie przesadziłam gościa do innego stolika?? Wnętrze powiedziałabym schludne,  i czyste ale bezstylowe, powiedziałbym bardzo przeciętne. Zamówiłam smażonego łososia na zielonych szparagach z sosem tatarskim i młodymi ziemniakami oraz sałatę. Na zamówienie czekałam ok. pół godziny może krócej. Na pierwszy rzut oka danie wyglądało bardzo przyjemnie i tak też smakowało. Jednak myśląc o ziemniakach myślałam o takich z wody, a dostałam smażone. Sos tatarski nie smakował mi za to wcale, dominował w nim jeden wyraźny smak. Właściwie nie umiałam określić jaki, zamiast gładkiego łagodnego, przypominał ostry i mało harmonijny. Ryba smaczna, szparagi również, kruche i świeże. Bardzo smakowała mi sałata porwana na drobne kawałki podana wraz z rukolą polana delikatnym dressingiem  z musztardą francuską, sokiem z cytryny, oliwą i niewielką ilością cukru /przynajmniej tak mi się wydaje/. Całość była posypana prażonymi migdałami. Tak prosto podane, a smakowało wyśmienicie. Jednak tak jak byłam zachwycona na początku, ponieważ wszystko smakowało wybornie, pod koniec posiłku było mi ciężko na żołądku. Stwierdziłam, iż wszystko byłoby  dobrze gdyby jedzenie nie było aż tak tłuste. Czekał mnie jeszcze deser, a mianowicie lody domowego wyrobu - sorbet z hyćki czyli bzu. Lody nie przypadły mi jednak do gustu. Smak był zbyt mało wyraźny jak dla mnie, bez entuzjazmu. A Nóż Widelec serwuje głównie kuchnię polską, menu nie jest zbyt rozbudowane,ale wydaje się zmieniać dość często. Ceny też plasują się całkiem nieźle, najdroższe danie czyli akurat to co ja zamawiałam mieści się w granicach 34,90 zł , a kulka domowych lodów kosztuje 3,90 zł. Jeśli chodzi o obsługę to jest ona godna polecenia. Panie kelnerki to młode uśmiechnięte dziewczyny, które uwijają się bardzo sprawnie. Co najciekawsze była to jedna z nielicznych restauracji, w której zapytano mnie o to jak smakował mi posiłek. Miło, że interesują się opinią klientów, pytanie czy większość z nich stać na szczerość i czy opinie te wędrują dalej do kuchni.

A NÓŻ WIDELEC jest otwarte
poniedziałek 12-18
wtorek-sobota 12-21
niedziela   12-19
 ul. Czechosłowacka 133, Poznań, wielkopolska

wtorek, 12 czerwca 2012

Indie

Może ciasteczko?

Sok z limonki w mobilnym barze.


Niestety po dziś dzień nie wiem co oni robili z tych liści. Chyba je żuli.

Placki prosto z patelni.




 
Próbowałam panu zaproponować nieco zmodyfikowaną wersję tej potrawy. Po prostu miałam ochotę spróbować tylko tych smakowitych bułek. Niestety pan ni w ząb mówił po angielsku. Bułka została zgnieciona okazało się,że było w niej dość dużo jakiegoś niezidentyfikowanego płynu. Została polana jakimś sosem i przyprawami.






Najbardziej prowizoryczna kuchnia uliczna jaką w życiu widziałam. Pozdrowienia z Bombaju.






Sklep na świeżym powietrzu.

Jakie kurę pan wybiera?Oprawiamy na miejscu.


Targ warzywny Katmandu





Sklep spożywczy





Wygląda jak kolorowa wata cukrowa, osobiście nie próbowałam

Można było napić się kawy patrząc na Himalaje








Nasz ulubiony Mango Tree bar.Jeśli zawitacie na Goa niedaleko Vagator Beach koniecznie trzeba tam zajrzeć. Jedzenie przepyszne, klimat dość europejski, ale bardzo przyjemny.


Śniadanie mistrzów zostanie podane za chwilę



Niestety nie ma zdjęć samego jedzenia, zupełnie nie wiem dlaczego ich nie robiłam. Co jednak koniecznie muszę napisać sposób podawania potraw był dość osobliwy, nie wspominając o tym, że miejscowi jedli głównie rękoma. Jedli prawą ręką, gdyż lewa uznawana jest za nieczystą. Posiłki podawane są nie na indywidualnych talerzach lecz w dużych wspólnych półmiskach. Tak więc posiłkami można się swobodnie dzielić. Stały w repertuarze jest ryż i do niego różnego rodzaje sosów / zazwyczaj oparte na pomidorach lub szpinaku + różnego rodzaju dodatki lub przyprawy/. Nam najbardziej smakowały różnego rodzaje chlebki chappati, paratha :)