W czwartek postanowiliśmy trochę pospacerować po Śródce i odwiedzić w końcu La Ruinę- kafejkę, o której czytałam już od dawna. Przy okazji spotkaliśmy jeszcze jedną kafejkę. I tak okazało się, iż na Śródce oprócz restauracji Vine Bridge są jeszcze dwie kafejki. W końcu osiągnęliśmy cel. Początkowo czuliśmy się mało komfortowo, lokalik przytulny ale widać, że żył swoim życiem. Obok ludzi prowadzących knajpkę, siedzieli ich znajomi i jeszcze dwójka obcych ludzi. Usiedliśmy przy stoliku prawie rozdeptując szwendającą się po całym lokalu małą Helenkę- córkę właścicieli /tak się domyślam/. Następnie uporczywie przyglądaliśmy się menu rozwieszonemu za barem. Pytajcie jeśli czegoś nie wiecie padło ze stolika obok. Zamówiliśmy wino oraz ciasto. Ja sernik, a pan J. ciasto czekoladowe. Umowa była taka, iż mieliśmy wymienić się w połowie ciastami aby spróbować każdego. Jak się dowiedziałam później, ciasta pieczone są przez właścicieli i zazwyczaj są dość nietuzinkowe. Ja jadłam bardzo delikatny sernik z posmakiem cytrynowym, pan J.z kolei ciasto czekoladowe bezmączne składające się tylko z czekolady. Oba były przepyszne. Jednak mimo, iż jestem czekoladowym potworem sernik wygrał konkurencję. Podobno w tę sobotę mają serwować sernik z chilii myhhhhhhhh, brzmi zachęcająco. Ciasta mają oryginalny smak i czuć,iż w przygotowanie ich włożona jest wszelka staranność, dobre jakościowo składniki i serce. Poza tym można tam również zjeść coś na ciepło, codziennie coś innego. Trzeba tylko zapytać co jest na stanie. Wystrój jest bardzo na luzie, ale klimatyczny zarazem. Na ścianach wiszą piękne zdjęcia z podróży m. in. z Kuby,Maroko, Tajlandii, Wietnamu i wielu wielu innych. Na ścianie wisi również odpowiedź na pytanie dlaczego La Ruina? Czarno-białe powiększone zdjęcie, na którym widnieje kafejka o takiej samej nazwie. Przypuszczam, iż pomysł na kafejkę również inspirowany był podróżami. Jeśli chodzi o wystrój najbardziej do gustu przypadła mi żółta szafka na naczynia z boku baru, oraz mały kącik z malusieńkim stolikiem i dwoma fotelami /jak dla krasnoludków/. Wdaliśmy się też w małą pogawędkę z właścicielami, zresztą bardzo sympatycznymi i komunikatywnymi. Tak jak początkowo wchodząc do lokalu czuliśmy się dość nieswojo, tak opuszczając go czuliśmy się już swobodnie, i zagadywaliśmy właścicieli o to czy owo. Gdyby były wątpliwości mały lokal wcale nie przeszkadzał w intymnej rozmowie. Para obok toczyła zupełnie niezależną rozmowę, my zresztą też mieliśmy taką chwilę. Można powiedzieć, iż moje wyobrażenie klimatu tego miejsca spełniło moje oczekiwania. La Ruina - małe kameralne miejsce, z klimatem gdzie można spróbować przepysznych ciast i nie tylko.Polecam.
Śródka 3, Poznan
Dwie porcje ciasta i dwie szklaneczki wina kosztowały nas ok. 50 zł
poniżej link do wywiadu z właścicielami La Ruiny, dla wszystkich ciekawych tego miejsca
http://fyrtel.org/la-ruina/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz