Ultra szybkie, mega proste i smaczne
Składniki
-4 jajka
-1szklanka cukru
-2szklanki mąki
-3/4 szklanki oleju
-5 jabłek
-1łyżeczka cynamonu
-1łyżeczka sody
-1łyżeczka proszku
Jajka ubijamy z cukrem,do tego dodajemy olej,mąkę,proszek i sodę oraz cynamon.Mieszamy.
Jabłka obieramy i kroimy w kostkę, dodajemy je do ciasta
i mieszamy delikatnie.
Pieczemy 45 minut,do godziny zależnie od piekarnika w 180 stopniach.
Ciasto musi mieć kolor cynamonu pod koniec pieczenia.
A propos blachy,tutaj możemy wybrać blachę
okrągłą,prostokątna czy wąska. W okrągłej będzie wysokie,w prostokącie wyjdzie ładny
placek.
Jak widać łakomstwo nie pozwoliło mi sfotografować placka w całości.
poniedziałek, 27 sierpnia 2012
niedziela, 26 sierpnia 2012
Placki z cukinii
Wczoraj zmobilizowana uwagami kuzynostwa, że już dawno nic na blogu nie znaleźli postanowiłam się poprawić i co nieco napisać. Ostatnio mój blog nieco umiera mimo tego, iż nadal regularnie gotuję. Tak więc nadrabiam zaległości i wlepiam kolejną propozycję kuchni tureckiej i znów w tle z cukinią.
-Placki z cukinii
Składniki
450 g cukinii
1 łyżeczka soli
8 łyżek posiekanej cebulki dymki / razem z zielonymi częściami/
1 starta mała cebula
8 łyżek świeżo posiekanego koperku
4 łyżki świeżo posiekanej pietruszki
115 g pokruszonego sera feta
4 lekko roztrzepane jajka
150 g zwykłej mąki pszennej
sól i pieprz
oliwa
Cukinię ścieramy na tarce, posypujemy solą i odstawiamy do odsączenia na 30 min. Odcisnąć płyn i osuszyć papierowym ręcznikiem / ja nie odsączałam/. Przełożyć cukinię do miski, dodać cebulkę dymkę, cebulkę, koperek, pietruszkę ser feta, jajka, mąkę. Doprawić do smaku solą i pieprzem oraz dokładnie wymieszać. Na średnim ogniu rozgrzać olej na patelni. Na gorący ogień wrzucać czubate łyżki mieszaniny. Smażyć partiami przez 5-6 min. ,obracając podczas smażenia tylko raz, aż placki będą chrupkie i złociste. Wyjąć z patelni, osączać na papierowym ręczniku. Podawać na gorąco.
Smacznego
-Placki z cukinii
Składniki
450 g cukinii
1 łyżeczka soli
8 łyżek posiekanej cebulki dymki / razem z zielonymi częściami/
1 starta mała cebula
8 łyżek świeżo posiekanego koperku
4 łyżki świeżo posiekanej pietruszki
115 g pokruszonego sera feta
4 lekko roztrzepane jajka
150 g zwykłej mąki pszennej
sól i pieprz
oliwa
Cukinię ścieramy na tarce, posypujemy solą i odstawiamy do odsączenia na 30 min. Odcisnąć płyn i osuszyć papierowym ręcznikiem / ja nie odsączałam/. Przełożyć cukinię do miski, dodać cebulkę dymkę, cebulkę, koperek, pietruszkę ser feta, jajka, mąkę. Doprawić do smaku solą i pieprzem oraz dokładnie wymieszać. Na średnim ogniu rozgrzać olej na patelni. Na gorący ogień wrzucać czubate łyżki mieszaniny. Smażyć partiami przez 5-6 min. ,obracając podczas smażenia tylko raz, aż placki będą chrupkie i złociste. Wyjąć z patelni, osączać na papierowym ręczniku. Podawać na gorąco.
Smacznego
wtorek, 7 sierpnia 2012
Czekolada na Werandzie
W tym samym dniu kiedy odwiedziłam Manekina załapałam się na czekoladę w Cafe Weranda.
Kafejka niezmiernie przyjemna, utrzymana w swojskim stylu. Drewniane meble w ciepłym odcieniu, na stole różowe gradiole, a z sufitu zwisają papierowe ozdoby. W ciepłe dni można również zajrzeć do ogródka. Ogródki są dwa. Jeden z przodu, gdzie można obserwować przechodniów, oraz drugi z tyłu gdzie można skryć się przed ciekawskimi. Ja byłam tak najedzona wcześniejszymi naleśnikami, iż zamówiłam tylko czekoladę. Znajomi wpadli tam za to na obiad i zamówili sałatki. Muszę przyznać, iż wyglądały imponująco. Jednej z gruszką i serem pleśniowym miałam okazję spróbować, była bardzo smaczna. Z kolei moja czekolada była okej. Ani nie było to szaleństwo wśród czekolad, ani też nie była zła. Po prostu była okej, powiedzmy, że spełniła moje oczekiwania. Może jedynie była ciut za gęsta. Jedyny poważny zarzut a propos kafejki to ceny. Zdecydowania wyższe niż Cocoroco Cafe czy w Cacao Republica / czekolada kosztuje ok.16 zł/. Jeśli chodzi o obsługę, znajomi którzy bywali tam częściej trochę na nich narzekali, ale ja nie mogę nic złego powiedzieć na podstawie tej jednej wizyty. Ludzie, którzy tam przychodzą są w różnym wieku od młodzieży aż po osoby w średnim wieku.
Jak się jednak okazuje Werand jest Poznaniu kilka - Weranda Lunch and Wine na Półwiejskiej,oraz Wernada Cafe Ristorante na ulicy Paderewskiego.
Weranda Cafe
ul. Świętosławska 10
61 - 870 Poznań
Kafejka niezmiernie przyjemna, utrzymana w swojskim stylu. Drewniane meble w ciepłym odcieniu, na stole różowe gradiole, a z sufitu zwisają papierowe ozdoby. W ciepłe dni można również zajrzeć do ogródka. Ogródki są dwa. Jeden z przodu, gdzie można obserwować przechodniów, oraz drugi z tyłu gdzie można skryć się przed ciekawskimi. Ja byłam tak najedzona wcześniejszymi naleśnikami, iż zamówiłam tylko czekoladę. Znajomi wpadli tam za to na obiad i zamówili sałatki. Muszę przyznać, iż wyglądały imponująco. Jednej z gruszką i serem pleśniowym miałam okazję spróbować, była bardzo smaczna. Z kolei moja czekolada była okej. Ani nie było to szaleństwo wśród czekolad, ani też nie była zła. Po prostu była okej, powiedzmy, że spełniła moje oczekiwania. Może jedynie była ciut za gęsta. Jedyny poważny zarzut a propos kafejki to ceny. Zdecydowania wyższe niż Cocoroco Cafe czy w Cacao Republica / czekolada kosztuje ok.16 zł/. Jeśli chodzi o obsługę, znajomi którzy bywali tam częściej trochę na nich narzekali, ale ja nie mogę nic złego powiedzieć na podstawie tej jednej wizyty. Ludzie, którzy tam przychodzą są w różnym wieku od młodzieży aż po osoby w średnim wieku.
Jak się jednak okazuje Werand jest Poznaniu kilka - Weranda Lunch and Wine na Półwiejskiej,oraz Wernada Cafe Ristorante na ulicy Paderewskiego.
Weranda Cafe
ul. Świętosławska 10
61 - 870 Poznań
poniedziałek, 6 sierpnia 2012
W Manekinie
Wczoraj postanowiłam wreszcie zjeść obiad na mieście. Nadrabiałam zaległości czyli postanowiłam zjeść naleśniki w Manekinie oraz obejrzeć wystawę w Narodowym Tycjan -Veronese - Tiepolo. Tak jak wystawa troszkę mnie zawiodła swoją objętością, tak naleśniki i Manekin sam w sobie miło mnie zaskoczył. Jeśli chodzi o naleśniki manekinowe to miałam już ich spróbować podczas swojego pobytu w Łodzi. Jednak jakoś tak wyszło, iż się to nie udało. Tak więc kiedy usłyszałam, że sieciówka ta wkracza do Poznania niezmiernie się ucieszyłam. Trochę mi zajęło zanim tam dotarłam, ale wreszcie się udało. Już samo wnętrze wygląda niezmiernie zachęcająco. Przy stoliku siedzi manekin obserwujący ludzi z zewnątrz. Lokal jest dość obszerny, ale obsługi jest na tyle dużo, iż ogarniają wszystko w miarę sprawnie. Wchodząc wzięłam ze sobą menu, gdyż nie wiedziałam czy kelnerka zbiera zamówienia przy stoliku czy też trzeba podejść aby zamówić. Zdążyłam wybrać naleśniki, kiedy podeszła kelnerka z podkładką i zapytaniem czy już wybrałam. Na moje zamówienie złożył się sok ze świeżych jabłek i naleśniki z cukinią i krewetkami /swoją drogą ciekawe połączenie/. W oczekiwaniu na naleśniki czytałam tamtejszą gazetę. Czekałam ok. 20 min. Trochę mi się dłużyło, no ale cóż. Sok otrzymałam wcześniej. Pół na pół soku i piany. Zdecydowanie za dużo piany. Sok rzeczywiście był ze świeżych owoców, był dobry. Naleśniki serwowane były z sosem do wyboru- pomidorowym,beszamelowym i grzybowym. Wybrałam beszamelowy, jakoś najbardziej mi pasował. Naleśniki spore, ale bardzo cienkie. Właściwie chyba więcej farszu niż ciasta. Smaczne, ale mogłoby być więcej krewetek. Chyba jeszcze większe wrażenie niż naleśniki zrobiło na mnie wnętrze Manekina. Zwłaszcza toaleta, która wyglądała jak z Alicji w Krainy czarów. Nie wiem czy tylko mi przychodzą do głowy takie myśli? Stolik wybrałam zupełnie przy wejściu w pierwszej części. Ta część lokalu była chyba najmniej atrakcyjna. Trzeba się zagłębić trochę bardziej aby odkryć fantazyjne wnętrze Manekina. Byłam nim zaczarowana. Jeśli chodzi o ludzi tam przychodzących to są to młodzi zazwyczaj młodzi. Niestety często jest tam dość tłumnie, zwłaszcza w godzinie obiadowej. Tak więc wybierając się tam w takiej porze trzeba uwzględnić,iż może być różnie z wolnym miejscem. Ceny bardzo przystępne, ja za swój zestaw zapłaciłam niecałe 20 zł. Polecam gorąco, na stanie naleśniki na słodko i słono jak również zupy i sałatki.
Manekin ul. Kwiatowa 3
Manekin ul. Kwiatowa 3
czwartek, 2 sierpnia 2012
Deser w Bumerangu
Wczoraj postanowiliśmy trochę poimprezować. Co prawda środek tygodnia jak się okazało nie był najlepszym terminem /wszędzie pustki/. Jednak trochę klubów odwiedziliśmy, a w jednym nawet chwilę zagrzaliśmy miejsce. Chcąc zmienić kolejny club stwierdziliśmy, iż przysiądziemy gdzieś na deser. Ciężko upolować jakąś deserwonie krótko przed północą. Coś zawsze można znaleźć, ale wybór kiepski. W końcu zdecydowaliśmy się na Bumerang Cafe i Lunch. Kafejka znajduje się na samym starym rynku i jest maleńka. Mimo, iż wnętrze jest bardzo klaustrofobiczne w środku urządzone jest ze smakiem i przytulnie. Pani kelnerka nie dała nam długo czekać i przyniosła od razu karty. Po chwili też podeszła aby odebrać zamówienie. Co do obsługi nie mam najmniejszych wątpliwości. Miła i dość sprawna. A co jeśli chodzi o jedzenie?? Jak się okazuje w Bumerangu możemy zarówno wypić kawę jak i zjeść ciasto. Przy większym apetycie możemy też wciągnąć pierogi lub sałatkę. Jak na tak mały lokalik wybór dość spory. Ja zamówiłam deser lodowy fitness, na który składały się lody sorbetowe, jogurt naturalny, płatki i owoce. Zamówiłam go gdyż przywodził mi na myśl pyszne śniadanka pałaszowane w Indiach /jogurt naturalny z owocami i płatkami/. Deser był smaczny, wszystko w nim było świeże. Tylko dlaczego z owoców królowały w nim tylko banany i jabłka /nie przepadam za nimi jakoś specjalnie/ , a lodów była tylko jedna kulka??? Nie brakowało za to jogurtu i płatków. Czułam się nieco zawiedziona moim deserem. Oprócz tego, iż każdy zamówił swój deser, zamówiliśmy też jeden wspólny panna cotta z czekoladą. Tak więc i tego deseru miałam okazję spróbować. Deser smaczny, ale bez nadzwyczajnych rewelacji. Tak więc podsumowując. Desery smaczne, ale bez nadmiernego entuzjazmu. Zarówno lokal jak i ogródki przed nim przyjemne. Wieczorem kiedy czasem dokucza chłód możesz pałaszować lody opatulona kocykiem.
Bumerang Cafe & Lunch
Ulica Stary Rynek 52,
Poznań
środa, 1 sierpnia 2012
Marchewkowe wariacje na temat zupy
Dawno mnie tu nie było. Za mną dwu tygodniowy obóz harcerski, i już parę dni w Poznaniu.
Postanowiłam nadrobić zaległości blogowe.
Na dobry początek inspiracje marchewkowe
Zupa marchewkowa
Składniki
1kg marchewki najlepiej młodej
1l wody /ok.brałam na oko/
2 piersi z kurczaka
kostka rosołowa /dawkowanie jak na kostce/
natka pietruszki
pieprz
imbir
kurkuma
Sposób przygotowania
Wrzucamy wszystko do jednego dużego garnka. Tzn. wodę, marchewkę, którą najpierw oczywiście myjemy i obieramy, kroimy na części /nie za małe i nie za duże tak aby potem łatwo można było zetrzeć je na tarce lub zmiksować/. Z piersi z kurczaka odkrawamy wszystkie zbędne dodatki pt. tłuszczyki i inne /no chyba, że je lubimy/i także dorzucamy do reszty.Dodajemy przyprawy i kostkę.
Gotujemy do czasu aż marchewki zmiękną i mięso się ugotuje. Wyławiamy mięso i marchewki oczywiście nie wylewając wody, w której się gotowały. Ona posłuży nam jako baza do zupy. Marchew najlepiej zmiksować na papkę lub zetrzeć na tarce. Najlepiej zmiksować wtedy zupa będzie miała konsystencje kremu. Poniżej zdjęcie marchewki tartej, zupełnie nie wiem dlaczego starłam ją zamiast zmiksować. Wrzucamy ją po tych wszystkich zabiegach z powrotem do wody w której się gotowała. Kuczaka kroimy w kostkę i również wrzucamy do wywaru. Natkę pietruszki kroimy i wrzucamy do reszty. Gotujemy przez chwilę. Dodajemy przyprawy w razie gdyby ich pierwsza dawka była za mała i voila zupa gotowa!
Kiedyś taką zupę jadłam u przyjaciela. To właśnie on zainspirował mnie aby samemu taką przygotować . Jest ona bardzo łatwa w przyrządzeniu i nie wymaga wielu składników. Na te ciepłe dni wydaje się być idealna. Zresztą nie tylko na ciepłe dni. Jest naprawdę bardzo smaczna.
Postanowiłam nadrobić zaległości blogowe.
Na dobry początek inspiracje marchewkowe
Zupa marchewkowa
Składniki
1kg marchewki najlepiej młodej
1l wody /ok.brałam na oko/
2 piersi z kurczaka
kostka rosołowa /dawkowanie jak na kostce/
natka pietruszki
pieprz
imbir
kurkuma
Sposób przygotowania
Wrzucamy wszystko do jednego dużego garnka. Tzn. wodę, marchewkę, którą najpierw oczywiście myjemy i obieramy, kroimy na części /nie za małe i nie za duże tak aby potem łatwo można było zetrzeć je na tarce lub zmiksować/. Z piersi z kurczaka odkrawamy wszystkie zbędne dodatki pt. tłuszczyki i inne /no chyba, że je lubimy/i także dorzucamy do reszty.Dodajemy przyprawy i kostkę.
Gotujemy do czasu aż marchewki zmiękną i mięso się ugotuje. Wyławiamy mięso i marchewki oczywiście nie wylewając wody, w której się gotowały. Ona posłuży nam jako baza do zupy. Marchew najlepiej zmiksować na papkę lub zetrzeć na tarce. Najlepiej zmiksować wtedy zupa będzie miała konsystencje kremu. Poniżej zdjęcie marchewki tartej, zupełnie nie wiem dlaczego starłam ją zamiast zmiksować. Wrzucamy ją po tych wszystkich zabiegach z powrotem do wody w której się gotowała. Kuczaka kroimy w kostkę i również wrzucamy do wywaru. Natkę pietruszki kroimy i wrzucamy do reszty. Gotujemy przez chwilę. Dodajemy przyprawy w razie gdyby ich pierwsza dawka była za mała i voila zupa gotowa!
Kiedyś taką zupę jadłam u przyjaciela. To właśnie on zainspirował mnie aby samemu taką przygotować . Jest ona bardzo łatwa w przyrządzeniu i nie wymaga wielu składników. Na te ciepłe dni wydaje się być idealna. Zresztą nie tylko na ciepłe dni. Jest naprawdę bardzo smaczna.
Subskrybuj:
Posty (Atom)